środa, 20 lutego 2013


Zrobię dla Ciebie wszystko.

Kilka tygodni później.
 
Wybiegłam z domu rzucając list na podłogę. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że dopuściłam do czegoś takiego. Wsiadłam w taksówkę i czym prędzej pojechałam do szpitala w którym przebywała Elissa. Trzymając w dłoniach różaniec modliłam się, żeby lekarze ją odratowali. Dotarłam do szpitala i Podeszłam do recepcjonistki.
~ Przepraszam, gdzie leży Elissa Kingsway? 
~ Nie ma tutaj nikogo o takim imieniu i nazwisku ~ odpowiedziała pielęgniarka lekko się uśmiechając.
~ Ale jak to nie ma? Przecież moja córka została tutaj przywieziona! ~ krzyczałam ze łzami w oczach. W tym momencie zauważyłam doktora i do niego niezwłocznie podbiegłam.

~ Przepraszam, gdzie jest moja córka Elissa? 
~ Pani córka wypisała się na własne życzenie. ~ odpowiedział.
~ Jak to, skoro została dzisiaj przywieziona? ~ nie dowierzałam.
~ Nie, proszę Pani. Pani córka była tutaj 3 tygodnie i nikt jej nie odwiedzał.   
~ Ale, ale to jest niemożliwe. 
~ Proszę popatrzeć na siebie, na to jak Pani wygląda. 

Spojrzałam w dół, wyglądałam jakbym nie myła się i nie przebierała przynajmniej z miesiąc. Wróciłam do domu, a tam na kanapie siedział Louis. 
~ Co się tutaj dzieje? ~ zapytałam.
~ Jak to co? Przez kilka tygodni nie dało się z Tobą pogadać, byłaś jak trup. ~ lamentował. 
~ Przecież Elissa jest w szpitalu...to znaczy, była.
~ No właśnie, była. Niczego nie pamiętasz? ~ zrobił zdziwioną minę.
~ Nie.
Zupełnie nie wiedziałam co się stało. W tym momencie drzwi się uchyliły i weszła Elissa.

Matka na mój widok widocznie się ucieszyła. Ale zastanawiało mnie jedno, dlaczego nikt mnie nie odwiedzał. Mogłam zostać w szpitalu dłużej, ale patrząc na tych wszystkich ludzi, którzy się witają i przytulają bo nie widzieli się długo, po prostu ogarniał mnie smutek.  
~ Gdzieś Ty była? Elisso, nic Ci nie jest?
~ Nic mi nie jest, a Tobie? Nie wyglądasz najlepiej, i gdzie byliście, kiedy was potrzebowałam? Zawiodłam się na was po raz kolejny. Nie można na was polegać, jesteście egoistami. Tak się modliłam, żeby lekarze mnie nie uratowali, bo chciałam skończyć to gówniane życie.
~ Przestaniesz? Chcielibyśmy żyć normalnie, ale nie umiemy. Nawet nie wiesz, jak bardzo zżera mnie poczucie winy, jak bardzo chciałabym, żebyśmy byli normalną rodziną! ~ krzyknęła i się rozpłakała. 
~ Chciałabym, żeby tak było. A teraz wybacz, muszę się przejść. 

Poszłam na ławeczkę, gdzie spotkałam Luke'a usiadłam i spojrzałam w porysowaną szybkę telefonu. Wyglądałam tragicznie, ale w tej chwili nawet to nie miało znaczenia. Czasem tęskniłam z miłością, którą przeżywałam razem z nim, każdego dnia. Ale kiedy zdałam sobie tak naprawdę jakim jest dupkiem, łzy napływały mi same do oczu, bo nikt nigdy, oprócz moich rodziców mnie tak nie zranił. Nagle zauważyłam, że ktoś koło mnie siada. Przywitał się. 
~ Cześć, dawno się nie widzieliśmy ~ powiedział brunet, wszędzie rozpoznam jego głos.
~ No tak jakoś wyszło, miałam problemy ze zdrowiem ~ po części skłamałam.
~ A co tutaj robisz? ~ zapytał uśmiechając się, jego dołeczki były nieziemskie. 
~ Rozmyślam o prawdziwej miłości ~ zaśmiałam się.
~ Wiesz kiedy jest prawdziwa miłość? Wtedy, gdy on zakocha się w Tobie potarganej, z czerwonym nosem i zachrypniętym głosem, a nie gdy będziesz szła po mieście w czerwonej sukience i obejrzy się za Tobą jak inni faceci. Wtedy, gdy nie będzie cenił Cię za to jak wyglądasz, ale za to jaka jesteś i kiedy uświadomi sobie, że dajesz mu więcej emocji niż wyjście z kolegami.
~ Chciałabym przeżyć coś takiego, ale wątpię, że to mnie czeka, bo jak na razie to same przeciwności stają mi na drodze. Tak naprawdę, to słowa nie ranią tak bardzo, dopóki osoba która je wypowiada nie znaczy dla Ciebie wiele. Potem to już jest ciężej. 
~ Kobiety i te ich przemyślenia. ~ zaśmiał się. ~ Kończy się tym, że zepsują ci nawet te najpiękniejsze chwile, które jako jedyne zasługują na to, by je przeżyć w ciszy.
~ Nie ja wybieram sobie osoby, które mnie ranią. Wolę porozmawiać i mieć wszystko jasne, niż gdybać i myśleć o tym całą noc. Byłam dla niego zawsze, mógł na mnie liczyć każdego dnia i każdej nocy, ale nie chciał.
~ Kiedy ktoś nie docenia Twojej obecności, pozwól mu poczuć, jak to jest bez Ciebie. ~ Jego słowa były tak mądre, że docierały do mojego serca bezpośrednio. 
~  Dziękuję Ci Luke, jesteś wspaniałym przyjacielem. ~ przytuliłam go. ~ Ale teraz muszę iść, wstałam i poszłam przed siebie. 


 
 Jest coś nowego, mam nadzieję, że wam się spodoba, po przeczytaniu zapraszam do komentowania. 


Tumblr_mif79xfg181rgawk6o1_400_large